Szkoła życia

W roku szkolnym 1983/84 został utworzony Oddział Przedszkolny dla dzieci upośledzonych umysłowo w stopniu umiarkowanym. Oddział prowadziła mgr Janina Żukowska.Po dwóch latach część dzieci wysłano do Szkoły Życia w Zakładzie Szkolno-Wychowawczym w Niemieńsku, ponieważ na terenie miasta Gorzowa takiej placówki nie było. Jednak dzięki staraniom rodziców została utworzona pierwsza klasa Szkoły Życia przy Szkole Podstawowej Specjalnej nr 14 w roku szkolnym 1985/86. Był to pierwszy poziom nauczania. Dopiero w roku 1987 został utworzony drugi poziom, była to klasa szósta. Wychowawcą tej klasy została mgr Elżbieta Hussakowska. Następny nabór uczniów do klasy pierwszej był w roku 1989 – wychowawcą została mgr Maria Nadziejko. Od tego czasu istnieją wszystkie poziomy Szkoły Życia przy Zespole Szkół Specjalnych. Pozostali nauczyciele uczący w Szkole Życia: mgr Joanna Staniszewska, mgr Agnieszka Mirska oraz mgr Angelika Sawicka.

Pierwsi absolwenci Szkoły Życia opuścili szkołę w 1990 roku. Do chwili obecnej ukończyło szkołę 46 uczniów.

Dzieci z klas życia z wielka radością i chęcią przychodziły do szkoły. Naukę traktowały bardzo poważnie. Obowiązki starały się wykonywać wzorowo. Możliwości miały różne, lecz liczyły się chęci i zapał. Nauką było np. poznawanie liter, liczenie, malowanie, wszelkie zabawy ruchowe przy muzyce itp.. My wychowawcy zwracaliśmy szczególną uwagę na wdrażanie dzieci do samodzielności, zaradności życiowej poprzez różnego rodzaju zajęcia. Staraliśmy się aby nasi uczniowie w miarę swoich możliwości zdobywali takie umiejętności, które potrzebne są w życiu codziennym. Poprzez praktyczne zajęcia (gotowanie, wykonywanie i przygotowywanie śniadań, surówek, deserów, szycie, ubieranie) staraliśmy się aby dzieci nauczyły się wiele. Pracowały dumnie w kolorowych fartuszkach, potem samodzielnie nakrywały do stołu i siadały przy wspólnym stole.

Udział we wszystkich uroczystościach, apelach, przedstawieniach był wielkim wydarzeniem dla dzieci. Organizowaliśmy swoje uroczystości klasowe. W spotkaniach z okazji Dnia Matki, Dnia Kobiet, zabawach, wróżbach, opłatku uczestniczyli rodzice, babcie, dziadkowie. Dzieci chętnie chodziły na wycieczki do parku, do kina, teatru, amfiteatru. Wyjeżdżaliśmy często na jednodniowe wycieczki nad morze, do lasu, do Poznania, do Szczecina, do ZOO Safari. Każdy wyjazd był wielkim wydarzeniem. Dzieci długo opowiadały to co widziały, to co przeżyły. Przed zakończeniem roku szkolnego jeździliśmy na Olimpiady Specjalne, które odbywały się w Święciechowie, Niemieńsku i Dębnie. Złotych medali było sporo, ale na nagrody zasługiwali wszyscy. Wracaliśmy z pucharami, nagrodami, medalami, dyplomami. We wszystkich dalszych wyjazdach uczestniczyły mamy – zawsze chętne do współpracy.

Dzieci bardzo chętnie brały czynny udział w różnorodnych konkursach, zgaduj-zgadulach. Dużą popularnością cieszyły się konkursy PCK. Uczyły się higieny osobistej, higieny żywienia itp.. Poprzez formy zabawowe wdrażały się do przestrzegania codziennej kultury i sposobu życia.

Dla nas wychowawców „klas życia” największym sukcesem było to, że dzieci kochały swoją szkołę i dziś tęsknią za nią. Wiele z nich wróciłoby do szkoły, gdyby to było możliwe. Dzieci pomagały sobie wzajemnie. Były dwie Gosie – „Duża” i „Mała”. „Duża” Gosia lubiła pociągnąć kogoś za włosy a swoim brzuszkiem często tarasowała wejście do klasy i nikt nie mógł się przecisnąć. „Mała” Gosia lubiła uciekać w czasie przerwy, namawiała Tomka, a pani sprawdzała swoje umiejętności sportowe i usiłowała ich dogonić.

Często wracamy wspomnieniami do chwili, kiedy to ... dostaliśmy prawdziwe mieszkanie- raj (dwa pokoje, kuchnia, łazienka). Cóż to była za radość. Nasi wspaniali rodzice – nie szczędząc swoich sił, z wielką ochotą i zapałem zabrali się za generalny remont (tapetowali, malowali, sprzątali). Do czystego mieszkania wkroczyli : pani i jej dzieci – czułam się jak „dama na włościach”. Był pokój „nauki”, pokój „zabaw” – warunki znakomite. Pełna optymizmu i chęci zabrałam się za edukację dzieci. Pierwszy rok naszego wspólnego to była tzw. „łapanka”. Ja goniłam dzieci a one bawiły się ze mną w chowanego. Kiedy znalazłam połowę ich, następne chowały się a to w kuchni , a to w łazience lub w innych pomieszczeniach. Czasami nie bardzo było mi do tzw. Śmiechu. Ta nasza wspólna „łapanka” trochę potrwała, aż w końcu nadeszła chwila kiedy to ku mojemu zdumieniu (sama nie wiem kiedy) wszystkie dzieci siedziały lub bawiły się razem. Po roku było lepiej, po dwóch dobrze, a po trzech, czterech, pięciu ... bardzo dobrze. O takich zabawnych i nie tylko wydarzeniach można pisać wiele...

Bardzo atrakcyjną formą spędzania czasu poza szkołą były turnusy rehabilitacyjne (1993,1994,1996 –Karpacz, 1996-Sarbinowo). Była to wspaniała okazja , aby spędzić 2 tygodnie z dziećmi i ich rodzicami. To właśnie tam poznawaliśmy się lepiej a nasze dzieci znakomicie odpoczywały ciesząc się każdą chwilą bycia razem. Zmiana klimatu, piesze wycieczki, różne imprezy, ogniska były radosnymi i niezapomnianymi chwilami zarówno dla dzieci, rodziców i wychowawców. A rehabilitacja – cudowną okazją do wyrównywania wszelkich wad postawy. Dzieci chętnie ubierały sportowe stroje i biegły ćwiczyć. Rodzice mieli wówczas czas, aby móc razem spotkać się – wypić spokojnie kawę, zjeść ciastko i porozmawiać. Przyjemnie wspominamy wspólne wieczory z rodzicami. Kiedy dzieci smacznie zasypiały, my siadaliśmy i godzinami gawędziliśmy. Wieczorne rozmowy dawały nam wiele. Lepiej poznawaliśmy troski naszych dzieci i ich rodziców. To właśnie tam zawiązywała się między nami przyjaźń.

Do dzisiejszego dnia mamy doskonały kontakt z dziećmi i ich rodzicami. Wysyłają życzenia świąteczne, często dzwonią. Chcą wiedzieć co słychać, jakie jest nasze samopoczucie, z jakimi dziećmi pracujemy? Jest to miłe, że pamięć o nas – wychowawcach, pozostała w ich „serduszkach”. My również interesujemy się losami naszych absolwentów. Wiemy, że znaczna większość dzieci (niektóre mają po 25 lat i więcej) uczestniczy w różnych zajęciach w Warsztatach Terapii Zajęciowej. Rozmawiając z dziećmi – co teraz robią, odpowiadają dumnie – „chodzimy do pracy”. Przyjemnie po latach spotkać dorosłą pannę lub kawalera, którzy daleka wołają – „o idzie moja pani”. Kiedy w czerwcu 1997 roku dwie klasy Życia kończyły swój 8-letni pobyt w szkole rodzice i wychowawcy postanowili zorganizować zjazd absolwentów. Będzie to wielkie wydarzenie już w czerwcu 2002 roku.

 

Nauczycielki Klas Życia